Pompy ciepła w budynku wielorodzinnym to kwestia zaufania – cz. 2/6
W poprzednim wpisie prezentowałem pierwszą barierę zaufania, przez którą przedstawiciele mieszkańców muszą przebrnąć, aby w ogóle dać szansę zrealizowania takiej inwestycji – czyli zyskanie zaufania do technologii pomp ciepła, że to działa, faktycznie ogrzeje ich budynek i jeszcze do tego będzie w stanie wygenerować oszczędności.
Dzisiaj przejdziemy do drugiego krytycznego punktu w drodze do zaufania klientów.
Poziom drugi: zaufanie do urządzeń typu powietrze – woda
W tym momencie należy uszczegółowić, że mamy dwie konkurujące ze sobą technologie pomp ciepła: tych z jednostkami zewnętrznymi i wentylatorami, czyli pompy ciepła typu powietrze – woda, oraz drugi rodzaj, w których należy wykonać pionowe odwierty w gruncie, czyli pompy ciepła gruntowe.
Jak wiadomo, sprawność pomp ciepła typu powietrze – woda zmniejsza się wraz z malejącą temperaturą powietrza zewnętrznego. Ten niekorzystny efekt zawsze powinien zostać wzięty pod uwagę przy doborze urządzeń dla danego budynku i jego zapotrzebowania na ciepło. Kluczowe jest, aby pompa ciepła była w stanie działać na sprężarce nawet w wysoce ujemnych temperaturach (jak np. Panasonic T-Cap działa nawet przy temperaturze -28°C), oraz, żeby nawet w takich warunkach produkowała ciepło możliwie sprawnie.
Trzeba o tym powiedzieć, że wiele pomp ciepła tego typu nie nadaje się do budynków wielorodzinnych, a Inwestor nie ma kompetencji, aby to zweryfikować. Niestety obserwujemy, że również sporo oferentów takich systemów nie ma do tego odpowiednich kompetencji…
Natomiast w kontrze do pomp ciepła typu powietrze – woda są pompy ciepła z pionowymi gruntowymi sondami, jako dolne źródło pompy ciepła. Porównanie tych dwóch technologii to temat na osobną dysputę, tutaj jednak zahaczę dwie ważne informacje: po pierwsze trzeba wiedzieć, że koszty inwestycyjne w gruntowe pompy ciepła są mniej więcej dwa razy wyższe od tych w pompy ciepła typu powietrze – woda. Druga kwestia, to odczarowanie tej rzekomej większej sprawności przy mrozach, która z powodzeniem rekompensuje te większe nakłady inwestycyjne.
Posłużę się do tego danymi z Gdańska zbieranymi od 1986 roku i uśrednionymi na wykresie poniżej:
Sami Państwo możecie zobaczyć, jeżeli w uproszczeniu przyjmiemy temperaturę pracy dolnego źródła bliską 0°C, w ilu miesiącach powietrzna pompa ciepła będzie miała większą deltę temperatury do przepracowania (mniejsza sprawność) >> grudzień, styczeń i luty i to tylko jeżeli weźmiemy pod uwagę minimalne średnie dobowe z niebieskiej kreski!, a nie te z czerwonej lub najlepiej, średnią z obu; a w ilu miesiącach ta delta będzie mniejsza (większa sprawność niż gruntowych PC) >> od kwietnia do listopada (lub nawet całe 12 miesięcy dla czerwonej kreski), przy czym o ile sezon grzewczy możemy tymi miesiącami podzielić na połowę, to pamiętajmy, że podgrzewając ciepłą wodę użytkową przez cały rok, wiosną i latem mamy nieproporcjonalną przewagę pomp ciepła typu powietrze – woda.
A jeżeli komuś się wydaje, że gruntowe pompy ciepła pracują z jakąś oszałamiającą temperaturą niemalże geotermalnych wodotrysków, to proszę się zastanowić, dlaczego w tych odwiertach stosuje się płyn niezamarzający, z reguły do -15°C?
W praktyce, dwukrotny nakład inwestycyjny na rozwiązanie gruntowych pomp ciepła, nigdy nie spłaci się w różnicy w eksploatacji względem dobrze zaprojektowanego i wykonanego systemu pomp ciepła powietrze – woda.
W międzyczasie, zanim podsunę do przeczytania część trzecią, zachęcam do sprawdzenia takich danych dla Państwa miejscowości, dostępnych w kilku tego typu portalach w popularnej wyszukiwarce. Trochę inaczej to wygląda w Ełku, a inaczej we Wrocławiu. Niemniej warto skorzystać z pomiarów z ostatnich dekad i sprawdzić rzeczywiste dane, zamiast tkwić w domysłach.
Umów się z nami na bezpłatną konsultację
Przedstawimy Ci kompleksową ofertę dostosowaną do Twoich potrzeb i w przypadku zainteresowania umówimy na spotkanie.